wtorek, 11 sierpnia 2020

Jak nie przejmować się opinią innych?

 

Mówi się, że życie to nie gra. A jednak jesteśmy zamknięci w jakiejś określonej rzeczywistości, z jasno lub niejasno nakreślonymi zasadami, rządzącej się własnymi prawami i toczącym się od wieków ciągiem przyczynowo skutkowym. Całe życie skaczemy po nieustannie zmieniającej się szachownicy. Mijamy poruszające się w jakimś odgórnie narzuconym szyku pionki. Oddalamy się od jednych, zbliżamy do drugich. Robimy krok do przodu. Krok do tyłu. Kręcimy się w koło lub zbliżamy do jakiegoś celu. Pytanie tylko czy ruszamy się sami czy ktoś porusza nas. Co skłania nas do wykonania danego ruchu? Czy jesteśmy pionkiem, czy graczem?

Nigdy nie będziemy mieć pełnego wpływu na to, co dzieje się w naszym życiu. Więc dlaczego nie wykorzystujemy tego wpływu, jaki mamy? Często podejmujemy decyzje na podstawie zdania innych osób. Uzależniając od nich swoje życie. Stając się pionkami.

Nie mówię o tym, żeby od razu przestać przejmować się tym, co myślą o nas ludzie i wyjść na ulicy w neonowym cylindrze, samej bieliźnie albo jeszcze innym dziwactwie. Chodzi mi bardziej o to, żeby to, jak traktują nas inni ludzie nie wypływało na to jak się ze sobą czujemy.  To, że ktoś nie będzie chciał się z nami zadawać albo rzuci nas druga połówka, bo jej ,,nie odpowiadamy’’, że ktoś rzuci nam niemiły komentarz. Takie rzeczy często wypływają na nasze poczucie własnej wartości, a nie powinny. Bo naprawdę nie są tego warte.

Każdy z nas liczy się ze zdaniem innych. I to zupełnie normalne. Każdy człowiek ma potrzebę akceptacji i przynależności, chce być dobrze postrzegany. Nie neguję tego, bo chyba nie da się tego w ludziach zmienić. A przynajmniej nie da się tego całkowicie wyeliminować. Kiedyś miałam nawet wrażenie, że to jakiś niezależny mechanizm, reakcja, której nie możemy kontrolować. Coś jak odsuwanie ręki gdy przed oparzeniem, bezwarunkowy odruch na przebywanie w społeczeństwie. I szczerze mówiąc trochę tak jest. Jest to pewnego rodzaju reakcja, wbrew pozorom jednak mamy na nią wpływ.

Wiadomo, że chcemy, żeby była jak najlepsza. A jeśli ludzie nie będą myśleć o nas w taki sposób, w jaki byśmy chcieli? No właśnie- co wtedy. Opinia innych ludzi na nasz temat- dobra czy zła- nigdy nie zniknie. Ludzie zawsze będą nas oceniać. Ale to od nas zależy jak będziemy na to reagować. A to czy będziemy się nią przejmować zależy w dużym stopniu od tego czym tak naprawdę ona dla nas jest. Komentarzem czy wyznacznikiem? To, jak ją postrzegamy i to jak sobie z nią poradzimy- zależy od nas.

Może żeby bardziej to zobrazować powołam się na bardzo prosty przykład. Sytuacja z życia codziennego, w której mamy styczność z nieuniknionym bólem fizycznym. Na przykład nastawianie skręconej kostki, borowanie w mocno zepsutym zębie albo pobranie krwi. Różne rodzaje bólu, jedne mocniejsze, drugie słabsze- tak naprawdę to od nas zależy jak poradzimy sobie z bólem. To od nas zależy czy wmówimy sobie, że ból będzie na tyle silny, że będziemy wyć i krzyczeć z bólu czy potraktujemy go jako coś przejściowego, coś co pomoże nam wrócić do zdrowia, co nas wzmocni i weźmiemy głęboki oddech, zaciśniemy pięści czekając aż krótki, mocny i nieprzyjemny impuls przepłynie przez nasze ciało. To, jak postrzegamy każdego rodzaju ból- fizyczny czy psychiczny- decyduje o tym czy pozwalamy, żeby nas niszczył czy wzmacniał.

Pierwszym krokiem do poradzenia sobie z hejtem jest świadomość, że rzeczywiście możemy sobie z nim poradzić- że możemy przestawić swój tok myślenia, zacząć patrzeć na niego inaczej. Pytanie tylko jak to zrobić.

Może najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie- dlaczego w ogóle się nim przejmujemy? Dlaczego ludzie przejmują się tym, co inny o nich myślą? Odpowiedź na to pytanie może wydawać się oczywista. Każdy chce być akceptowany i każdy potrzebuje w swoim życiu innych ludzi. Przejmujemy się ich zdaniem, bo zależy nam na ich akceptacji. To jednak bardzo płytka odpowiedź. Najprostsze wyjaśnienie jakim możemy się usprawiedliwić: ,,nie mogę pozwolić, żeby inni myśleli o mnie źle, bo w przeciwnym wypadku zostanę odrzucony/a’’. Weź głęboki oddech, usiądź wygodnie i pomyśl. Czy chodzi ci tylko o akceptację?

Opinia innych osób jest dla wielu z nas nie tylko kluczem do akceptacji innych, ale też wyznacznikiem poczucia własnej wartości. Patrzymy jak inni reagują na nasze zachowania, sposób bycia, wszystko co robimy. Często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo robimy to podświadomie. Bo często budując poczucie własnej wartości potrzebujemy takiego wyznacznika. Opinia innych osób jest najprostszym sposobem na to żeby dowiedzieć się czy to, co robimy jest stosowne i właściwe. Można nawet powiedzieć, że w pewnym sensie szukamy w niej jakiejś odpowiedzi na nasze czyny i na jej podstawie wysnuwamy wnioski. Im częściej to robimy, tym bardziej zaczynamy opierać na niej poczucie naszej wartości. I tym trudniej nam jest przestać się nią przejmować.

Więc jak przerwać to zamknięte koło? Znaleźć oparcie w czymś innym.

Opinia innych jest dla nas ważna, bo często to ona kształtuje nasz wizerunek w swoich własnych oczach. Jednak warto uświadomić sobie, że to nie na niej powinien się on opierać. Nie możemy traktować opinii innych jako wyznacznika czegokolwiek. Ocena innych to zawsze subiektywne zdanie.

Dojrzewający człowiek zawsze podświadomie będzie szukał w świecie odpowiedzi na swoje czyny. To normalne i nie ma w tym nic złego. Jednak znajdując oparcie w opinii innych osób, pozwalamy innym decydować o naszym życiu. Sami uzależniamy się od tego, co jest na zewnątrz, rzucając poczucie własnej wartości na pastwę losu. Punktem odniesienia mamy być my sami. Pytanie tylko- czy jesteśmy sami w stanie zapewnić sobie tak silne oparcie, wierzyć nam samym w tym, że to, co zrobimy jest stosowne lub nie? Odpowiedzmy więc sobie na pytanie dlaczego nasze zdanie ma być mniej warte niż zdanie innych? Dlaczego opinia innych nie jest dobrym punktem odniesienia?

Pamiętajmy, że opinia innych jest subiektywna. Nigdy nie wiemy co za nią stoi. Ludzie oceniają nas według swoich własnych upodobań. Kierując się upodobaniami innych, dostosowujemy się do nich. Wiem, że czasami nawet chcemy się do kogoś dostosować.  Żeby komuś zaimponować. Ale czy na pewno osiągniemy tym wymarzony cel? Ludzie widząc, że się do nich dostosowujemy, myślą, że mogą nami manipulować w tak łatwy sposób, co za tym idzie, tracą do nas szacunek. Stajemy się pionkiem. Ktoś inny skłania nas do wykonania następnego ruchu.

Jesteśmy jedyną osobą, która może być w pełni obiektywna wobec siebie. Jesteśmy jedyną osobą, która nie ma wobec siebie złych intencji. Jedyną osobą, której możemy w pełni zaufać. Często pragniemy żeby ktoś traktował nas w określony sposób. My możemy zdecydować o tym jak będziemy traktować siebie. I jesteśmy jedyną osobą, której zachowanie możemy w pełni kontrolować. Możemy sprawić żeby chociaż jedna osoba traktowała nas tak, jak tego pragniemy. Dlatego właśnie to my jesteśmy dla siebie najlepszym punktem odniesienia.

Ludzie podziwiają osoby, które nie przejmują się hejtem. Nawet jeśli to wyśmiewają, nie robią tego, bo nie uważają tego za stosowne. Wiecie, dlaczego ludzie to robią? Bo nie potrafili w takim stopniu pokochać siebie, żeby sobie zaufać. Bo widzą, że widzicie w sobie swoją wartość, która jest tak silna, że głupi komentarz nie będzie potrafił jej zrujnować, a oni nie potrafili tego osiągnąć. Zazdroszczą im, bo uświadomienie sobie swojej wartości nie jest wcale takie proste- co absolutnie nie znaczy, że nieosiągalne! Trzeba się po prostu trochę napracować, żeby do tego dojść. A leniwi zawsze zazdroszczą pracowitym bo ci- w przeciwieństwie do nich- naprawdę coś osiągają.

Kiedy ludzie zobaczą, że znasz swoją wartość, czyli postrzegasz się jako wartościową osobę- szybko to zobaczą i sami zaczną cię tak traktować. To imponuje ludziom, nie to, że się do nich dostosowujesz. A jeśli nie- no cóż… albo ich samych zżera zazdrość do tego stopnia, że nie mogą na ciebie patrzeć, albo po prostu nie są inteligentni. W obu przypadkach uważam, że nie warto się nimi przejmować.

Nie ma prostego sposobu na to, żeby to zrobić. I na pewno nie stanie się to z dnia na dzień, ale to chyba oczywiste. I nie mówię, że po lepszych chwilach nie przyjdą gorsze. Ale zawsze trzeba od czegoś zacząć. Wiem, że to zabrzmi trochę egoistyczne, ale powinniśmy zacząć od skupienia się na sobie. Dochodzimy tu do momentu, w którym nie mogę dać jednej, prostej rady, bo każdy z nas jest inny. Ale jeśli czujemy, że towarzystwo innych nas przytłacza- powinniśmy zrobić sobie przerwę- skupić się na sobie. Na tym, co nas uszczęśliwia. Na tym, do czego dążymy, czego tak naprawdę chcemy. Powinniśmy żyć dla siebie, nie dla innych. I nie, nie uważam, żeby to było w jakimkolwiek stopniu egoistyczne. Bo dbając o siebie wcale nie musimy ranić czy umniejszać innym. Uszczęśliwianie siebie wcale nie koliduje z uszczęśliwianiem innych osób- możemy to robić dopóki nie zacznie wpływać to na nas niekorzystnie.

Budowanie poczucia własnej wartości to długa droga, w której nie ma skrótów, przejść, podwózek. Trzeba przejść ją samemu od początku do końca. Krok po kroku iść na szczyt, pod górę z której wiele razy będziemy się staczać, cieszyć że zaszliśmy tak wysoko żeby za kilka chwil znowu znaleźć się na dole. Będąc na szczycie zawsze możemy stoczyć się niżej, jeśli będziemy nieostrożni. I może to cholernie trudna i męcząca trasa, ale tylko od nas zależy czy znajdziemy w sobie tyle motywacji, żeby ją pokonać.

Wiem jak to jest być ocenianym przez innych. Przez pryzmat tego jak zachowywałam się w przeszłości, wyrwanych z kontekstu rozmów, sposobu ubierania się, ludzi, z którymi się zadaję. Ludzie zawsze tworzą wyobrażenie o innych na podstawie tego, co widzą- tego, co pokazujemy lub próbujemy im pokazać. Nie mamy wpływu na to jak to odbiorą. Często wsadzają nas w jakiś schemat, patrzą na nas w określony sposób. Kiedy nie mamy na tyle silnej osobowości, zaczynamy patrzeć na siebie tak, jak patrzą na nas inni.

Często patrzymy na siebie zbyt krytycznie. Kiedy upadamy, nie możemy się podnieść. Popatrzmy na to z innej strony. Czy inni ludzie widzą wszystkie nasze porażki? Jakieś porażki- na pewno. Ale czy wszystkie? Nie. I nigdy wszystkich nie zobaczą. Nadal masz wątpliwości? Dobrze- więc odpowiedz sobie na pytanie- czy ktokolwiek przebywa z tobą dwadzieścia cztery godziny na dobę? Już miałam odpowiedzieć, że nie, ale- skłamałabym. Jest tylko jedna taka osoba. Ty. Tylko ty przebywasz ze sobą przez całe swoje życie. Tylko ty widzisz wszystkie swoje sukcesy i wszystkie swoje porażki.

Dlaczego o tym piszę? Załóżmy, że zrobiłeś/aś kilka błędów. Rano oblałaś test, po powrocie do domu pokłóciłaś się z mamą, na zajęciach dodatkowych zapomniałaś odrobić zadania a wieczorem jeszcze coś innego poszło nie po twojej myśli. Okej, wiem, że to badziewne przykłady ,,porażek’’, ale weźmy je sobie jako przykład, który ma zobrazować nam tą sytuację. Wieczorem siadasz na łóżku zmęczona i sfrustrowana. Mówisz sobie, że do niczego się nie nadajesz. Że jesteś beznadziejny/a i dlatego ludzie nie chcą się z tobą zadawać. Problem w tym, że często nie uświadamiamy sobie tego, że ludzie widzą tylko skrawki naszego życia. Porażkę ze szkoły widzieli tylko nasi koledzy. Kłótnię z mamą- rodzina, brak zadania- koledzy z zajęć dodatkowych. Niektóre porażki widzimy tylko my sami. Więc tak, jak już pisałam- tylko my możemy spojrzeć na siebie w pełni obiektywnie bo tylko my jesteśmy z sobą całe życie. Dlaczego mamy dawać oceniać się komuś kto nie wie o nas wszystkiego? Nie jest to na pewno obiektywna ocena. Nie mówiąc już o tym czy w ogóle ktokolwiek ma prawo nas oceniać. A nawet jeśli to robi- dlaczego mamy w jakikolwiek sposób ustosunkować się do jego opinii, skoro z góry wiemy, że nie może być w pełni zgodna z prawdą?

Nadal chcesz pozostać pionkiem? Więc pamiętaj, że to nie od ciebie będzie zależeć czy wygrasz.

 

Proszę nie traktować tego jako niewiadomo jak poważny artykuł(!!!)- to tylko moje luźne myśli i porady:) Plus jeśli ktokolwiek z was dobrnął do końca, byłoby miło gdyby dał znać co sądzi i dzięki za to że poświęciliście chwilkę żeby tu wpaść:))